Pewnego dnia Zgorzelecki Oddział Stowarzyszenia zajechał na jedną z okolicznych wsi i w odległej od posesji zagrodzie zastał psa. Co prawda nie ma nigdzie zapisu, że zwierzak musi mieszkać koniecznie blisko ludzi, ale nie ulega wątpliwości, że poza tym warunki muszą być chociaż minimalne! Tymczasem niebieskooki zwierz miał do dyspozycji byle jaką budę bez podłogi, oklejoną papą, do tego stęchła zupa, przewrócone wiadra po wodzie… Na terenie było pełno odchodów i wykopanych dziur. Psiak kulał też na przednią łapę.
Właściciele dostali dwa dni, żeby poszli z psem do weterynarza i poprawili budę. Nie musimy chyba mówić, że nic takiego nie nastąpiło… Włożyli do budy kołderkę, ale jak ona miała ochronić psa przed zimnem i wilgocią? Wtedy często padało, nie było szans, żeby pies się ogrzał i wysechł w takiej budzie.
Ronin został odebrany. Łapa była złamana, ale szybko zostało to naprawione i Ronin dochodził do siebie w schronisku. Był tak kochany, że szybko znalazł dom tymczasowy, który później stał się jego domem stałym.