Toresowi się nie udało, ale Korin w schronisku doszedł do siebie, a pewnego pięknego dnia znalazł dom! Ciężko uwierzyć, że to ten sam pies… Zdjęcia obok, a wieści poniżej:
Witam, odzywamy się po 2 tygodniach od zabrania Korina ze schroniska. Imię pozostawiliśmy, ponieważ ładnie reaguje na nie za każdym razem i jest już do niego przywiązany – stwierdziliśmy, że nie będziemy tego psuć dla własnego widzimisię. Jesteśmy już po wizycie u weterynarza. Korin zdążył złapać kleszcza na weekendowym spacerku, więc w poniedziałek, tj. 02.05 udaliśmy się na 1 wizytę, aby bezpieczne usunąć wrednego krwiopijcę z korinowej szyi. Nawiasem mówiąc, pies naprawdę baaaardzo weterynarzowi się spodobał. Zresztą, on kradnie serce każdemu, kto tylko na niego spojrzy. To z pewnością przez te urocze uszka i wierne spojrzenie 🙂
Korin, pomimo swojego wieku i tego, przez co w swoim życiu już przeszedł, jest psiakiem bardzo wesołym, przyjaznym (choć do obcych osób podchodzi z dystansem – jest naprawdę czujny i ostrożny) pełnym niewyczerpalnych zapasów energii, a przy tym naprawdę grzecznym. Nie sprawia większych problemów, ponieważ nie jest typem dominatora, no i także nie jest już młodym psem – nauczył się zostawać sam w domu nawet na kilka godzin, chodzić na smyczy jeszcze grzeczniej – dzięki temu nie wchodzi nam pod nogi, choć w mieście czuje się zdezorientowany i trochę zagubiony; a także komendy „siad”. Sam również podnosi łapki, gdy jest taka potrzeba np. gdy brudne i trzeba po spacerze wytrzeć, a na początku szczerze tego nie lubił.
Korinowy strach objawia się jego warczeniem, czasem też szczekaniem, na szczęście nie doświadczamy tego zbyt często – reaguje tak tylko na niektórych mężczyzn lub niektórych ludzi na rowerach, a także na większe od siebie psy – z tymi mniejszymi utrzymuje przyjacielskie, bądź neutralne stosunki. Za mój mały, prywatny sukces mogę uznać to, że udało mi się zaprzyjaźnić Korina z suczką rasy owczarek niemiecki, która należy do mojej przyjaciółki. Nie było to łatwe zadanie, gdyż początkowo Korin reagował bardzo na nią nerwowo. Jednak już podczas 1 wspólnego spaceru bardzo się polubili i szybko „dogadali”. Berta, bo tak się zwie jego najlepsza do tej pory koleżanka, nie jest już młoda, więc dobrze im się razem biegało i bawiło. Nie taki owczarek straszny, jak go malują – i już się Korin dobrze o tym przekonał 🙂
Psiak uwielbia również warczeć na koty – nie przepuści żadnemu. Boi się nagłych, głośnych odgłosów, lecz na muzykę, czy telewizor reaguje dobrze. Bardzo nie lubi odkurzacza i wątpię, by udało nam się go kiedykolwiek z tym urządzeniem oswoić. Podczas domowych porządków z użyciem tego właśnie wielkiego, ryczącego stwora (w psim mniemaniu) Korin chowa się pod stół, a gdy nie ma takiej możliwości trzyma się twardo zasady „im dalej, tym bezpieczniej” 🙂
Od 1 przejażdżki samochodem – a była to podróż ze schroniska do domu w Nowej Soli – Korin stał się małym fanem tego pojazdu. Uwielbia wszelkie podróże i bardzo dobrze je znosi. Uwielbia nawet przebywać w samochodzie i bez powodu – kładzie się wtedy na fotelu i zaraz zasypia.
Nasz ukochany chłopak jest już także po 1 kąpieli – walczymy z łupieżem i prawie wygraliśmy tę wojnę 🙂 Zmieniliśmy mu dietę – jest karmiony BRITem – Premium Adult M. Już po kilku dniach od jej podawania zauważyliśmy satysfakcjonujące efekty – Korin ładniej się załatwia, wzdęcia i gazy odeszły całkowicie w zapomnienie, łupieżu też o wiele mniej, a i sierść od razu ładniejsza. Zostaniemy przy tej karmie, póki co, ponieważ mu służy, a jest też przez tego małego żarłoka bardzo lubiana. Ze względu na jego tuszę, nie przesadzamy ze smakołykami, które uwielbia. Dostaje je tylko jako nagrody i pochwały.
Zdążyliśmy się już także przekonać, jak reaguje na małe dzieci – z tym również nie ma z tym problemu. Dzielnie i cierpliwie znosi wszelkie dziecięce głaski. Także w stosunku do szczeniaków wykazuje się stoickim spokojem.
Jego energia zdaje się nie mieć końca. Uwielbia biegać, skakać, spędzać czas aktywnie, poza domem. Gdy tylko znajduje się na dworze od razu się ożywia, nie przestaje merdać ogonkiem, chce się bawić i wygląda na bardzo radosnego. Czasami pozwalamy sobie, w odpowiednich miejscach, spuścić go ze smyczy. Za każdym razem uważa, by się zbyt nie oddalić, cały czas chce mieć nas na widoku i zawsze przyjdzie, gdy się go zawoła. Imponuje mi jego wierność, zaufanie i przywiązanie, po tym wszystkim, co przeszedł. Widać, że wiele pracy, wysiłku i starań włożono w schronisku w jego leczenie. Sam weterynarz stwierdził, że patrząc na niego, na to w jaki sposób spogląda na nas, jak się zachowuje nie powiedziałby, że działa mu się kiedyś jakakolwiek krzywda. Z niedowierzaniem przeglądał jego dokumenty.
Bardzo szybko uczy się nowych zasad, co mu wolno, a co nie, szybko się przyzwyczaja i nabiera odpowiednich nawyków 🙂 Dlatego też nie miał żadnych problemów z przyzwyczajeniem się do nowego miejsca. Nie wykazuje też agresji, patrząc właśnie na jego zachowanie w stosunku do większych psów, czy niektórych mężczyzn, wydaje mi się, że on przez te warczenie czy szczekanie próbuje zamaskować swój strach, swoje obawy. Taka jego tarcza obronna. Ta jego męska duma nie pozwala mu na okazanie słabości. To chyba na tyle, jeśli chodzi o początkowe wnioski i wrażenia po przyjęciu nowego domownika. Cieszymy się niezmiernie, że mogliśmy dać prawdziwy dom tej istocie i będziemy robili wszystko, co w naszej mocy, aby resztę życia przeżył już godnie, tak jak na to zasłużył. Na pewno odezwiemy się za kolejne 2 tygodnie, ponieważ do 18 maja Korin musi przyjmować tabletki, a co dalej to już zadecyduje weterynarz i od razu o tym poinformuję 🙂
Mam nadzieję, że zawarłam w tej wiadomości wszystkie szczegóły, jakimi chciałam się z Wami podzielić. Naprawdę starałam się w wielkim skrócie 😀
Podsumowując, Korin bardzo szybko się do nas przywiązał i tworzymy teraz małą, szczęśliwą rodzinkę. Dołączam zdjęcia – począwszy od dnia adopcji, aż po dzień dzisiejszy. Serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy za otrzymanie tak wspaniałego, pociesznego przyjaciela i członka rodziny. Trafił w dobre ręce, z których nie zostanie wypuszczony aż do swojego ostatniego dnia. Mamy nadzieję, że będzie z nami tak długo, jak to tylko możliwe.